Krzesiwo syntetyczne, nazywane też czasem krzesiwem magnezowym lub szwedzkim, to jedno z podstawowych narzędzi używanych we współczesnym bushcrafcie. Rynek oferuje i reklamuje najróżniejsze wersje krzesiw produkowanych przez rozmaite firmy. Wszędzie można przeczytać o tym, jakie to niezastąpione i niezawodne źródło ognia, o iskrach osiągających 3000 stopni Celsjusza i o tym, że z krzesiwem poradzisz sobie w każdych warunkach. Od lata używam krzesiwa i uważam, że to świetne narzędzie. Ale z perspektywy czasu żałuję, że kiedy zaczynałem go używać, o niektórych rzeczach nie wiedziałem... I o nich właśnie jest ten post.
To było parę lat temu. Byliśmy na spływie z grupą przyjaciół. Tego dnia od rana padało, może nie była to ulewa, ale ciągle siąpiło. Pod wieczór dopłynęliśmy na pole namiotowe, w końcu przestało padać i ktoś rzucił pomysł, żeby zrobić ognisko. Ekipa rozeszła się w poszukiwaniu chrustu. Wszyscy to, co znaleźli, rzucali na wyznaczone miejsce ogniskowe, aż powstała wielka sterta mokrych patyków, którą rozpalić mógłby chyba tylko miotacz ognia. I wtedy podszedł do mnie kolega i mówi: "Skoro masz krzesiwo, to rozpal!".
No więc to tak nie działa. Skuteczne rozpalanie ognia w ogromnej mierze sprowadza się zawsze do jednej rzeczy - do dobrego przygotowania. Właśnie do przygotowania, a nie do tego, czy masz zapałki, krzesiwo czy zapalniczkę. Czasem, żeby wszystko dobrze przygotować, wystarczy kilka minut. Kiedy indziej godzina, a pewnie może być i więcej. Im gorsza pogoda, tym ważniejsze jest staranne dobieranie rozpałki, tym więcej jej trzeba przygotować i tym staranniej układać. To tak naprawdę odrębny temat, więc skupię się tylko na dwóch sprawach, które mają ścisły związek z używaniem krzesiwa syntetycznego.
Krzesiwo to nie czarodziejska różdżka
Żeby skutecznie używać krzesiwa, trzeba zrozumieć, co może, a czego nie. Może produkować iskry. Podkreślę raz jeszcze: Iskry - a nie napalm, magmę czy ogniste kule. I to jest najważniejsza rzecz, którą chciałbym wiedzieć, kiedy zaczynałem używać krzesiwa, ale nie wiedziałem. Piszę o tym, bo przekonałem się później, że nie tylko ja miałem błędne wyobrażenia.To było parę lat temu. Byliśmy na spływie z grupą przyjaciół. Tego dnia od rana padało, może nie była to ulewa, ale ciągle siąpiło. Pod wieczór dopłynęliśmy na pole namiotowe, w końcu przestało padać i ktoś rzucił pomysł, żeby zrobić ognisko. Ekipa rozeszła się w poszukiwaniu chrustu. Wszyscy to, co znaleźli, rzucali na wyznaczone miejsce ogniskowe, aż powstała wielka sterta mokrych patyków, którą rozpalić mógłby chyba tylko miotacz ognia. I wtedy podszedł do mnie kolega i mówi: "Skoro masz krzesiwo, to rozpal!".
No więc to tak nie działa. Skuteczne rozpalanie ognia w ogromnej mierze sprowadza się zawsze do jednej rzeczy - do dobrego przygotowania. Właśnie do przygotowania, a nie do tego, czy masz zapałki, krzesiwo czy zapalniczkę. Czasem, żeby wszystko dobrze przygotować, wystarczy kilka minut. Kiedy indziej godzina, a pewnie może być i więcej. Im gorsza pogoda, tym ważniejsze jest staranne dobieranie rozpałki, tym więcej jej trzeba przygotować i tym staranniej układać. To tak naprawdę odrębny temat, więc skupię się tylko na dwóch sprawach, które mają ścisły związek z używaniem krzesiwa syntetycznego.
- Po pierwsze, krzesiwo nie upoważnia do tego, żeby w przygotowaniu ogniska iść na skróty.
- Po drugie, żeby rozpalić ognisko krzesiwem, trzeba przygotować rozpałkę, która zapali się od iskry.
Wiele dobrych rozpałek świetnie reaguje na płomień powiedzmy zapałki czy zapalniczki, ale nie da się ich zapalić iskrą. Chodzi na przykład o drobne patyczki świerkowe zebrane z suchych gałęzi u dołu pnia albo o suche łodygi roślin zielnych. Przyłóż zapałkę i buchną ogniem, ale iskrą ich nie zapalisz. O kilku rozpałkach świetnie współpracujących z krzesiwem syntetycznym wspomnę jeszcze dalej. Żeby rozpalić ogień krzesiwem trzeba sobie taką rozpałkę przygotować.
Wracając do historyjki, ogień udało się rozpalić. Ale nie dzięki zdumiewającym właściwościom krzesiwa, tylko dzięki temu, że całe ognisko przygotowaliśmy na nowo: udało mi się znaleźć żywiczne gałązki modrzewiu, posortowaliśmy chrust i uważnie go dokładaliśmy. Wcześniej tego dnia wyhaczyłem gdzieś korę brzozową i schowałem do kieszeni, żeby się podsuszyła, i na nią właśnie krzesałem iskry. Morał taki, że jak wszystko uczciwie zrobisz, bez żadnych skrótów, to rzeczywiście krzesiwo się świetnie sprawdzi - praktycznie w każdych warunkach.
Dla bushcraftera szczególnie ważne są jednak naturalne rozpałki, które zapłoną od iskry. Może to być puch roślinny, czyli wszekiego rodzaju "dmuchawce". Dobrze sprawdzają się też suche kłosy niektórych traw. Są też rozpałki, które dobrze sprawdzą się po pewnym przygotowaniu. Na przykład suche łodygi traw można zapalić krzesiwem, jeśli wcześniej rozetrze się je w rękach. Dobra jest technika rowerowa, pokazana niżej.
Wracając do historyjki, ogień udało się rozpalić. Ale nie dzięki zdumiewającym właściwościom krzesiwa, tylko dzięki temu, że całe ognisko przygotowaliśmy na nowo: udało mi się znaleźć żywiczne gałązki modrzewiu, posortowaliśmy chrust i uważnie go dokładaliśmy. Wcześniej tego dnia wyhaczyłem gdzieś korę brzozową i schowałem do kieszeni, żeby się podsuszyła, i na nią właśnie krzesałem iskry. Morał taki, że jak wszystko uczciwie zrobisz, bez żadnych skrótów, to rzeczywiście krzesiwo się świetnie sprawdzi - praktycznie w każdych warunkach.
Jak krzesać iskry
Kolejna sprawa to technika krzesania iskier. Nie ma tu jakichś szczególnych zawiłości, ale trzeba nabrać krzynkę wprawy. Sposobów jest przynajmniej kilka, mam wrażenie, że każdy z czasem wybiera coś dla siebie i tego się potem trzyma. Ja opisuję tutaj to, co z mojego doświadczenia wydaje się kluczowe. Piszę tu o typowych, kilkucentymetrowych krzesiwach, a nie 20cm prętach,- Blaszka w miejscu, krzesiwo ciągnij do siebie. Krzesiwo jest zwykle wyposażone w iskrownik, czyli taką blaszkę, którą trze się pręt i krzesze iskry. Niektórzy używają tej blaszki, inni wolą posługiwać się grzbietem noża, o czym powiem za chwilę. Teraz chcę zwrócić uwagę na ruch, jaki wykonuje się przy krzesaniu. Jak ludzie biorą po raz pierwszy do ręki krzesiwo, to jakoś chyba intuicyjnie robią tak: trzymają krzesiwo, a blaszką trą w przód. Błąd. Jeśli przyłożę krzesiwo do rozpałki, a potem blaszką zacznę trzeć energicznie przed siebie, to uderzę w rozpałkę i ją rozsypię. Lepiej robić na odwrót: blaszkę czy nóż trzymam w miejscu, a krzesiwo ciągnę do tyłu. To kolejna rzecz, o których nie wiedziałem, kiedy zaczynałem używać krzesiwa. Na wypadek, gdyby coś było nie jasne, pokazuję to na filmiku zamieszczonym trochę niżej.
- Zeszlifuj grzbiet noża. Wiele krzesiw, szczególnie tych tańszych, ma daremny iskrownik. Jest cienki, krawędź nie jest dosyć ostra, niewygodnie się go trzyma. Dlatego mnóstwo osób woli zamiast iskrownika używać grzbietu noża. Słowo "grzbiet" jest istotne. Jakimś cudem wciąż się natykam na filmiki, w których ktoś traktuje krzesiwo nie grzbietem noża, tylko jego krawędzią tnącą. Iskry są pierwsza klasa, ale nóż się tępi błyskawicznie. Nóż ma służyć do krojenia, więc krawędź tnącą należy otaczać pewną elementarną troską. Dlatego iskry krzeszemy grzbietem noża, który powinien być zeszlifowany pod kątem 90 stopni. Czasem nóż ma tak fabrycznie, a czasem trzeba przeszlifować grzbiet pilnikiem. To naprawdę prosta sprawa, da się zrobić w kilka minut. Jest też dodatkowy bonus: tak przygotowanym grzbietem noża świetnie się zdrapuje korę. Przeszlifowanie pilnikiem w zupełności wystarczy, ale warto też co jakiś czas przejechać po grzbiecie grubą osełką, żeby przywrócić rantowi ostrość.
- Spróbuj krzesać czubkiem noża. Ja się przyzwyczaiłem do tej metody i prawie wyłącznie nią się posługuję. Iskry można krzesać czubkiem noża - oczywiście od strony grzbietu. Jeśli nóż ma szlif skandynawski lub zbliżony do skandynawskiego, to jest takie miejsce, w którym czubek zaczyna się wyraźnie zwężać. Chodzi właśnie o ten zwężający się odcinek. Przykładamy go do końcówki krzesiwa, ustawiamy pod kątem i krzeszemy iskry popychając ostrze kciukiem ręki, w której trzymamy krzesiwo. To pozwala krzesać bardzo precyzyjnie i skierować iskry dokładnie tam, gdzie chcemy. Oprócz tego ten sposób pomaga zadbać, żeby krzesiwo zużywało się równomiernie. Na dłuższą metę ma to spore znaczenie. Chociaż do całkowitego zużycia krzesiwa droga jest długa, to znacznie wcześniej może dojść do powstania na pręcie nierówności, które utrudniają krzesanie. Warto na bieżąco je niwelować i zużywać krzesiwo równomiernie. Technikę krzesania, o której mówię, przedstawiam jako drugą na filmiku poniżej (pierwsza scena pokazuję technikę opisaną w punkcie 1).
- Zdrap trochę proszku na rozpałkę. Rozpałka powinna być sucha. Rozumiem, że nie dostanę za to odkrycie Nobla, ale życie uczy, że warto to podkreślić. Kiedy rozpałka nie jest idealnie sucha, to należy podjąć działania, żeby stała się tak sucha, jak to tylko możliwe. Jeśli jednak mimo wszystko rozpałka nie jest w idealnym stanie, to często i tak można ją rozpalić, jeśli wcześniej zdrapie się na nią trochę proszku z krzesiwa. Ja robię to tak samo, jak krzeszę iskry, czyli czubkiem noża, tylko ruchy muszą być spokojniejsze, żeby nie doszło do zapłonu. Jak już na rozpałce jest trochę proszku, krzeszemy na nią hojną iskrę, co powoduje bardziej gwałtowny zapłon.
Co można zapalić krzesiwem
Krzesiwem można zapalić mnóstwo rzeczy: kuchenkę gazową, palnik alkoholowy, wacik bawełniany, tampon (klasyczna rozpałka do zestawu survivalowego), rozkręcony knot świecy, rozwarstwioną chusteczkę higieniczną lub papier toaletowy (słowo "rozwarstwiona" to słowo klucz), podarty na drobniutkie kawałeczki papier, stałe paliwo turystyczne (jeśli częściowo się je rozkruszy), zwęgloną bawełnę i wiele innych rzeczy.Dla bushcraftera szczególnie ważne są jednak naturalne rozpałki, które zapłoną od iskry. Może to być puch roślinny, czyli wszekiego rodzaju "dmuchawce". Dobrze sprawdzają się też suche kłosy niektórych traw. Są też rozpałki, które dobrze sprawdzą się po pewnym przygotowaniu. Na przykład suche łodygi traw można zapalić krzesiwem, jeśli wcześniej rozetrze się je w rękach. Dobra jest technika rowerowa, pokazana niżej.
Wcześniejszego przygotowania wymaga też kora brzozy. Zwykle nie zacznie się palić od iskry. Ale jeśli cierpliwie zacznie się ją drapać (grzbietem noża oczywiście) i zbierze powstałe wiórki w kupkę, to pięknie złapią iskrę. W trakcie tego zdrapywania co jakiś czas przekręcam korę, żeby zdrapywać pod różnym kątem. Warto też mieć przygotowane drobne kawałeczki kory brzozowej, żeby podsycić nimi powstały płomyk.
Zaczynam zdrapywać grzbietem noża wiórki z kawałka kory brzozowej |
Kora brzozowa gotowa do rozpalenia krzesiwem. Wiórki zebrane w kupkę w jednym miejscu |
Krzesiwem można też rozpalić odpowiednio przygotowane pierzaste patyki (feathersticks). Trzeba jednak pamiętać, żeby na końcu zdrapać grzbietem noża trochę wiórków, na które będziemy kierować iskrę.
Na co zwracam uwagę przy wyborze krzesiwa
Nie kupuję krzesiw co tydzień i nie prowadzę na nich testów naukowych. Jest jednak kilka rzeczy, na które zwracam uwagę.
- Nie kupuję najtańszych. To znaczy kupowałem, ale już nie będę kupował :). Krzesiwa różnią się jakością. Chociaż nie miałem jeszcze egzemplarza tak beznadziejnego, żeby nie dało się nim rozpalić ognia, to różnica między dobrym a słabym krzesiwem jest uderzająca. Moje pierwsze krzesiwo kupiłem za kilka złoty i z perspektywy czasu wiem, że to był błąd - właśnie dlatego, że było pierwsze, a ja nie umiałem się jeszcze posługiwać tym narzędziem. Chiński wynalazek raczej mnie zniechęcił niż pomógł nabrać wprawy. Teraz używam krzesiw Light My Fire Army (dużego) oraz Shrade i z obu jestem bardzo zadowolony. Oczywiście jest też na pewno mnóstwo innych dobrych krzesiw, po prostu wymieniam te, które dobrze znam. Shrade mnie bardzo pozytywnie zaskoczył, bo jest dosyć tani.
- Pręt powinien być gruby i mieć przynajmniej kilka centymetrów długości. Gruby i długi pręt = więcej iskier = lepszy zapłon.
- Rękojeść krzesiwa w jaskrawych kolorach. No cóż, jak to mówią, lepszy przykład niż wykład, a sam nie jestem wzorem, bo moje krzesiwa są w kolorach neutralnych. Ale obiecuję, że jak będę kupował następne, to będzie jaskrawe. Po to, żeby go nie zgubić, o co nietrudno, szczególnie jeśli pozwalasz sobie na odkładanie krzesiwa na ziemię. Albo ktoś, komu pożyczysz krzesiwo sobie na to pozwala. Tak naprawdę po użyciu krzesiwo powinno natychmiast wrócić na swoje miejsce - do kieszeni, na pasek czy do szlufki na pochwie noża. Ale w amoku rozpalania ognia i ratowania płomienia łatwo jest je odłożyć na ziemię. A na ziemi moje piękne brązowe Light My Fire staje się niewidoczne, szczególnie po zmierzchu. Sama myśl o tym mnie niepokoi. Wolałbym pomarańczowe, mimo że razi to moje bushcraftowe poczucie estetyki.
A wy, jakich krzesiw używacie? Czy jest coś, czego żałujecie, że nie wiedzieliście o nich wcześniej? Jaką techniką krzeszecie i na co zwracacie uwagę przy wyborze krzesiwa? Dajcie znać w komentarzach.
Uwaga: Nie jestem specjalistą. Staram się pisać o rzeczach, które sam stosuję i z którymi mam pewne doświadczenie, ale mogę się mylić. Jeśli zauważysz jakiś błąd, napisz w komentarzu.
Też na początek przygody z bushcraftem kupiłem najtańsze krzesiwo. Za pierwszym razem się udało, ale za każdym kolejnym w końcu wyciągam zapałki, albo krzemień i kawałek pilnika (krzesiwo kowalskie to jednak moja ukochana metoda :D). Też nigdy nie sprawdziła mi się metoda "trzymania krzesiwa w miejscu" - za każdym razem rozpałkę zgniatam nożem i rozsypuję naokoło. Zdecydowanie lepiej ciągnąć krzesiwo do siebie, iskry spadają mniej więcej w jedno miejsce.
OdpowiedzUsuńA na kolejne krzesiwo kupię długi i gruby pręt, z prawdziwego zdarzenia - i oprawię sam. W poroże, albo kawałek jakiegoś ładnego drewna, zagrzybioną brzozę, albo twardziel akacji. Efekty pracy na pewno zobaczysz na instagramie ;)
Dzięki za podzielenie się spostrzeżeniami. Też mnie kusi oprawienie sobie samemu długiego krzesiwa. Z przyjemnością zobaczę efekt Twojej pracy. Dziękuję za wizytę, czas i komentarz!
UsuńA co byś radził dla początkującej kobiety? Nie wiem co kupić, kiedy tak czytam i czytam :)
OdpowiedzUsuńHej! Co bym radził, jeśli chodzi o krzesiwo, czy ogólniej, rozpalanie ognia? Jeśli chodzi o krzesiwo, to z własnego doświadczenia mogę polecić wspomniane w tekście duże krzesiwo LightMyFire. A jeśli chodzi o rozpalanie ognia, to na początek chyba proponował bym zapałki, a nawet zapalniczkę. A do rozpalania iskrą krzesiwa przejść, kiedy już dobrze opanuje się rozpalanie ogniska od płomienia (zapałki, zapalniczki). Skuteczne i szybkie rozpalenie ogniska to po prostu osobna umiejętność, wcale nie oczywista. Czy się jest mężczyzną czy kobietą, trzeba się tego nauczyć. Piękne jest to, że można to robić, nie wydając pieniędzy na drogie gadżety. Podstawową technikę ładnie pokazuje ten filmik: https://youtu.be/iwVxdmmzgN4
UsuńDziękuję za czas poświęcony na lekturę i za komentarz. Pozdrawiam! 🙂
Dobrze, zatem uzbroję się w LIghtMyFire. Tak, chodzi mi o spróbowanie bez zapałek i innych ułatwień. Taka ambicja :). Dziękuję za szybką odpowiedź. Miło się Ciebie czyta i ogląda fotografie. Wprowadzasz w inny świat :)
UsuńW takim razie życzę powodzenia przy nieceniu ognia! Dziękuję serdecznie z dobre słowo :)
Usuń