Kuchenki z puszek
Kupiłem sobie przez internet składaną kuchenkę na drewno. Trochę się cieszę, trochę zastanawiam, czy ta kuchenka się do czegoś nada. Jak dojdzie, to chyba po raz pierwszy w życiu spróbuję napisać recenzję. Tym czasem czekam i nie mogę się doczekać. Więc postanowiłem zrobić dla mojego nowego nabytku konkurencję - kuchenki z puszek. Kilka lat temu zrobiłem kilka takich kuchenek, ale fascynacja minęła i wróciłem do podstaw, czyli do ogniska. Czas na drugie podejście. Ciekaw jestem, jak improwizowane kuchenki spiszą się w porównaniu z moim nowym nabytkiem.
Materiały
Podstawowym materiałem są oczywiście puszki. Pierwszy krok, to je zdobyć. Niedziela wieczór. Mówię do żony: "Kochanie, wychodzę na chwilę". Żona: "Ojej. Czy coś się stało?". Odpowiadam: "Chcę tylko zrobić kilka kuchenek do lasu i czegoś mi brakuje". Żona dopytuje: "To gdzie właściwie się wybierasz?". Mam przygotowaną odpowiedź: "Na skład puszek". Ona na to: "No nie, znowu będziesz grzebać w śmietniku?".
Tak wiele zależy od doboru słów. Grzebanie w śmietniku? Ja wolę to określać trenowaniem miejskiego survivalu. Albo recyklingiem.
Recykling poszedł średnio. Do robienia kuchenek przydają się puszki trochę większe niż standardowe. Liczyłem na puszkę po brzoskwiniach. Albo jakąś litrówkę po farbie. A tu nic. W końcu znalazłem ananasa, kilka pomidorów w kawałkach i tuńczyka. W domu znalazł się jeszcze rarytas: pusta Lavazza. Robi się obiecująco.
Narzędzia
Z krótkiej wizyty w internecie dowiedziałem się, że do zrobienia kuchenki z puszki koniecznie potrzebne mi będą między innymi nożyce do blachy, narzędzie traserskie, wiertarka, miarka, flamaster, piła do metalu i szlifierka kątowa.
Skompletowałem więc własny zestaw:
No przepraszam, ale wydaje mi się, że nie buduję superkomputera. Nóż i pilnik będzie musiał wystarczyć.
Co do noża jedna uwaga: zrobiłem raz kuchenkę ukochanym skandynawem. Jak trzeba, to trzeba. Ale serce mi pękało na widok tego, co się dzieje z ostrzem podczas krojenia blachy. Do takich rzeczy o wiele lepiej nadaje się nóż obozowy. Wiadomo, też się tępi, ale kawał stali o grubości 6mm znacznie godniej znosi takie traktowanie.
No i wiadomo, używamy noża z zachowaniem podstawowych zasad bezpieczeństwa.
Podstawowa zasada
Podam jeszcze moją dewizę konstrukcyjną, a jednocześnie zasadniczą mądrość, którą chciałbym się podzielić: w puszkach trzeba robić duże dziury. Płomień potrzebuje tlenu. Zrobienie fajnie działającego palnika jest proste. Ale ja będę chciał potem na tym palniku postawić garnek, co go trochę zdławi. Więc dziury muszą być duże.
O kuchenkach z puszek wiem jeszcze jedno. Etap konstrukcyjny kończy się dopiero po pierwszych testach. Wszystkiego nie przewidzisz. Więc z góry zakładam, że po pierwszym paleniu coś trzeba będzie jeszcze zmienić. Postaram się opisać wyniki i wprowadzone modyfikacje (jeśli takie będą) w innym poście.
Jak łatwo zauważyć, nie cackałem się za bardzo i powstałe produkty są raczej surowe, delikatnie mówiąc. Zaletą tego podejścia było jednak to, że wszystkie cztery kuchenki powstały w jakąś godzinę.
1. Podgrzewacz na paliwo stałe lub alkohol
Pierwsza kuchenka tym różni się od pozostałych, że nie nadaje się do palenia drewnem czy też, ogólnie mówiąc, biomasą. Ma to być bardzo prosty palnik na paliwo stałe albo alkohol.
Powstał z puszki po tuńczyku. Zrobiłem w niej dwa rzędy dużych dziur. Menażkę będę po prostu stawiał na nim.
Powstał z puszki po tuńczyku. Zrobiłem w niej dwa rzędy dużych dziur. Menażkę będę po prostu stawiał na nim.
2. Kuchenka Hobo stove "Tomatito"
Druga i trzecia kuchenka są bardzo zbliżone pod względem konstrukcji i mają już służyć do palenia drewnem. Tę kuchenkę nazwałem "Tomatito" ze względu na poprzednią zawartość (krojone pomidory) oraz moją sympatię do gitarzysty flamenco o takim właśnie pseudonimie. Na dole puszki zrobiłem z boku duży otwór do wkładania paliwa. Oprócz tego wokół dna zrobiłem jeszcze kilka dziur dostarczających tlen. Potem w górnej części wyciąłem trzy inne otwory. Jak widać na ostatnim zdjęciu, nie odłamałem kawałków blachy wyciętych z tych trzech otworów ,tylko wywinąłem je do góry, żeby stworzyły podstawkę pod kubek. Jeśli potem okaże się, że te skrzydełka to dla "Tomatita" zawracanie gitary, po prostu je odłamię.
Otwór na paliwo po wyłamaniu blachy |
Jedno z nacięć dostarczających powietrze z boku otworu na paliwo. Takich nacięć zrobiłem kilka dookoła kuchenki |
Na dole widać otwór na paliwo. U góry zrobiłem 3 inne otwory, a blachę wywinąłem, żeby stworzyć podstawkę pod kubek |
"Tomatito", wiążę z tobą spore nadzieję. Liczę że zatańczy w tobie andaluzyjski ogień.
3. Kuchenka Hobo stove "Lavazza"
Ta kuchenka to w pewnym sensie podróż sentymentalna. Zobaczyłem ją kiedyś w podręczniku survivalu US Army, pomyślałem, że koniecznie muszę taką zrobić, i oczywiście nie zrobiłem. Ale obrazek zapadł w pamięć. Czas nadrobić stare zaległości. Uhonorowałem ten model, przeznaczając na niego moją najlepszą puszkę. Stąd też i nazwa: "Lavazza". Kuchenka tym się różni od poprzedniej, że stoi na ziemi na odwrót. To znaczy, że nie ma dna. Konstrukcja jest urzekająco prosta. Dwie dziury: na dole jedna (DUŻA) na paliwo. U góry z boku druga dziura - nazwijmy ją kominem. Potem krótkie szlifowanie i gotowe. Bardzo jestem ciekaw, jak to się sprawdzi.
4. Kuchenka na gaz drzewny "Ananas"
To trochę bardziej wymyślny projekt. W tym wypadku przydałyby się też bardziej profesjonalne narzędzia. Do zrobienia palnika potrzebne są dwie puszki, jedna trzeba będzie wsadzić do drugiej, dlatego potrzebna jest puszka większa od standardowej. Mniejsza puszka była po fasoli, druga, po ananasie. Lepiej by było, żeby ta druga była jeszcze większa, ale jak już wspominałem, sąsiedzi coś ostatnio nie jedzą brzoskwiń. Nie lubią, czy co? Pewnych rzeczy nie przeskoczę. Oprócz dwóch puszek na palnik potrzebna jest jeszcze puszka na podstawkę pod garnek - dobra jest na przykład po tuńczyku albo pasztecie.
Puszki na palnik. Z lewej ananas, z prawej fasola |
Puszka po fasoli wsadzona do puszki po ananasie |
W mniejszej puszce (fasola) zrobiłem dookoła trzy rzędy otworów: dwa rzędy na dole, jeden u góry.
Potem podziurawiłem jeszcze dno tej puszki:
Dziury w dnie mniejszej kuchenki |
Potem w dachu puszki zrobiłem dziurę na mniejszą puszkę. Na zdjęciu dziura wygląda fatalnie, ale nie było tak źle. Zrobiłem ją celowo trochę za małą, potem zastosowałem perswazję pilnikiem i okazało się, że da się w nią wcisnąć mniejszą puszkę.
Dziura na mniejszą puszkę. Ostateczny kształt nadałem jej pilnikiem |
Wkładanie mniejszej puszki do dużej. Po chwili udało się ją wcisnąć do końca |
Gotowy palnik od góry |
Gotowy palnik od dołu |
Kuchenka "Rakietowiec"
Miałem jeszcze zrobić tak zwanego rakietowca. Ale nie zrobiłem z powodu wspomnianego już godnego ubolewania deficytu puszek po brzoskwiniach. Może kiedy indziej.
Co z nożem
To całe wbijanie w blachę, krojenie jej i podważanie z całą pewnością nie sprawiło, że nóż stał się ostrzejszy. Ściślej rzecz ujmując, dostał niezłe lanie. Bardzo się stępił, ale, co istotne, nie powstała żadna szczerba. Już wcześniej kroiłem tym nożem blachę i wynik był taki sam.
Jako osoba kulturalna i posiadająca pilnik znalazłem też rozwiązanie tego problemu. Możliwe, że dla niektórych to, co teraz powiem, będzie bulwersujące, ale aktualnie moje podejście do ostrzenia noża obozowego jest następujące: Jeśli trzeba go trochę podostrzyć, ostrzę go jak każdy inny nóż. Ale jeśli mocno się stępi, ostrzę go pilnikiem, jak siekierę, a potem podastrzam, jak zwykły nóż. Ktoś może powie o rujnowaniu krawędzi tnącej, o tym, że nóż się szybciej zużyje, że to niezgodne z tym albo tamtym. Bardzo możliwe. Nie znam się. Ale przerobiłem już siedzenie godzinami i ostrzenie tego żelastwa na profesjonalnych kamieniach. Oczywiście, da się. Jednak po 20 minutach pracy pilnikiem, osełką za 5 złoty i kawałkiem skóry, nóż znowu golił. Może lepiej to robić inaczej, ja po prostu nie mam na to czasu. I chyba nie mam też ochoty... A może nie ja jeden pielęgnuję obozowca pilnikiem? Dajcie znać.
Uwaga: Nie jestem specjalistą. Staram się pisać o rzeczach, które sam stosuję i z którymi mam pewne doświadczenie, ale mogę się mylić. Jeśli zauważysz jakiś błąd, napisz w komentarzu.
Komentarze
Prześlij komentarz